Przed podróżą uwielbiam sprawdzać ciekawostki o kraju, do którego się wybieram i Islandia nie była wyjątkiem. Ten artykuł to efekt mojego researchu i obserwacji popełnionych podczas podróży. Skarbnica totalnie bezużytecznej wiedzy, która przyda ci się w najlepszym wypadku do wkurzania towarzyszów wyprawy. Gwarantuję, że pod koniec wyjazdu wszyscy będą mieli dosyć twojego „a wiedziałeś że…”. Islandia to bardzo interesujący kraj i jestem pewna, że poniższe ciekawostki zaskoczą ciebie i twoich znajomych!
Jeśli szukasz bardziej praktycznych informacji, sprawdź te artykuły:
• Wszystko co musisz wiedzieć przed wyjazdem na Islandię.
• Jak tanio zwiedzić Islandię? Wskazówki plus kosztorys.
• Plan wyjazdu na Islandię (8 dni). Co warto zobaczyć?
Jeśli jednak interesują cię ciekawostki, takie jak ta, że Islandia może być zamieszkana przez elfy, chcesz dowiedzieć się o co chodzi z bożonarodzeniowym kotem i poznać tradycyjne islandzkie potrawy, nigdzie nie idź. Ten artykuł jest właśnie dla ciebie. Zacznijmy od tego, że…
ISLANDIĘ ZAMIESZKUJE NIECAŁE 370 TYSIĘCY LUDZI
To zaledwie o kilkadziesiąt tysięcy więcej, niż liczba mieszkańców Bydgoszczy! A Islandia to przecież kraj, który ma powierzchnię jak 1/3 Polski. Statystycznie daje nam to gęstość zaludnienia jakieś 3 osoby na kilometr kwadratowy, ale większość ludzi i tak mieszka w okolicy Reykjaviku. Spora część wyspy to ogromne, dzikie, niezamieszkałe tereny. Po wjeździe w interior możemy przez dziesiątki kilometrów nie napotkać żadnej oznaki cywilizacji.
Jakby tego wszystkiego było mało, największą grupą etniczną na Islandii (ponad 20 tysięcy osób!) stanowią Polacy. Ponadto liczba turystów odwiedzających Islandię co roku jest trzykrotnie większa, niż liczba jej mieszkańców!
Ponieważ jest tam tak mało ludzi, nie ma na przykład problemu z tym, żeby islandzkie książki telefoniczne były posortowane według imion, a nie według nazwisk! Czasem dla odróżnienia osób o tym samym imieniu i nazwisku, obok zapisuje się także ich wykonywany zawód.
Islandczycy nie bawią się w wymyślne nazwiska i te są tutaj tworzone od imienia ojca. To znaczy, że syn mężczyzny o imieniu Eidur będzie się nazywał Eidurson (syn Eidura), natomiast jego córka: Eidurdottir (córka Eidura). Nazwiska nie ulegają zmianie w przypadku zamążpójścia. Córka Eidura już zawsze będzie rozpoznawana jako córka Eidura, niezależnie od tego za kogo wyjdzie za mąż.


W CAŁEJ ISLANDII NIE MA ANI JEDNEGO MCDONALDA
W latach 90 na wyspie otwarto cztery restauracje, w tym jedną w Reykjaviku. Niestety, biznes nie chwycił. Mieszkańcy Islandii woleli posilać się w lokalnych burgerowniach. W związku z tym (a także wysokimi kosztami importu produktów) w 2009 roku McDonald’s zwinął się z Islandii.
Co ciekawe, ostatniego burgera i frytki kupił tuż przed zamknięciem Hjörtur Smárason. Mężczyzna chciał sprawdzić jak długo jedzenie wytrzyma, zanim ulegnie zepsuciu. Zestaw najpierw przeleżał trzy lata w piwnicy Hjortura, następnie trafił do Narodowego Muzeum, ale nie zagrzał tam miejsca. Obecnie znajduje się w szklanej gablotce w Snotra House, hostelu na południu Islandii, gdzie każdy może wejść i na własne oczy się przekonać, że nawet po ponad dekadzie, jedzenie wciąż wygląda podobnie, jak w dniu sprzedaży.
Zła wiadomość dla fanów pumpkin spice latte: na Islandii nie ma też żadnego Starbucksa.
ZIMĄ CHODNIKI W NAJWIĘKSZYCH MIASTACH SĄ PODGRZEWANE. ISLANDCZYCY PODGRZEWAJĄ TEŻ SOBIE WODĘ W OCEANIE.
Islandia leży na zetknięciu się dwóch płyt tektonicznych. W związku z tym na wyspie często spotkamy się z aktywnością wulkaniczną i geotermalną. Na Islandii działa pięć znaczących elektrowni geotermalnych, które dostarczają całej wyspie około 30% elektryczności. Dzięki nim niemal 90% domów w kraju ma także ogrzewanie i gorącą wodę.
Ponieważ energia geotermalna jest tak tania i łatwa w uzyskaniu, a na Islandii obszarów geotermalnych nie brakuje, zimą chodniki w miastach takich jak Reykjavik, czy Akureyri są podgrzewane- dlatego nie trzeba ich odśnieżać, bo śnieg po prostu sam się roztapia.
Mało tego, na Islandii znajduje się geotermalna plaża! Nazywa się Nauthólsvík i znajduje się niedaleko Reykjaviku. Jest to sztuczna plaża, z nawiezionym złotym, miękkim piaskiem. Zatoka oddzielona jest od oceanu kamiennym falochronem, dzięki czemu nie ma tu dużych fal. Woda w zatoce z kolei jest mieszanką wody z Atlantyku i wody pochodzącej ze źródeł geotermalnych i jest dużo cieplejsza niż zazwyczaj w oceanie.



NA ISLANDII JEST DWA RAZY WIĘCEJ OWIEC, NIŻ MIESZKAŃCÓW
Hodowla owiec jest dla mieszkańców Islandii niesamowicie ważna. Owce to nie tylko mięso. Z ich wełny wyrabia się na drutach tradycyjne, niesamowicie ciepłe islandzkie swetry zwane lopapeysa. Warto wspomnieć, że wełna islandzkich owiec różni się znacząco od wełny owiec, które występują np. w Polsce. Tutejsze zwierzęta musiały się dostosować do panujących na wyspie surowych warunków.
Ciekawostką jest sposób, w jaki Islandczycy hodują swoje owce. Zwierzęta nie pasą się w zagrodach, ani nawet na pastwiskach. Zamiast tego co roku na kilka miesięcy są wypuszczane luzem i mogą do woli korzystać z wyspy i iść tam, gdzie im się tylko wymarzy.
We wrześniu odbywa się rettir, czyli coroczny spęd owiec z powrotem do gospodarstw. Jest to ogromne wydarzenie kulturalne, na które gospodarze przychodzą wraz z całymi rodzinami i przyjaciółmi. Owce spędzane są do tradycyjnych zagród zwanych rettami, które z pewnością zobaczycie nieraz, przemierzając kraj.
Rett ma kształt dużego okręgu, wewnątrz którego znajduje się drugi, mniejszy. Przestrzeń pomiędzy nimi jest podzielona na kilkanaście sekcji. Owce zagania się najpierw do wewnętrznego okręgu, który jest przestrzenią wspólną. Następnie gospodarze rozdzielają owce pomiędzy siebie (każdemu z nich przydzielana jest jedna sekcja z większego okręgu) tak, aby każdy odzyskał swoje stado.


ISLANDIA, CIEKAWOSTKI NA TEMAT PROHIBICJI, CZYLI DLACZEGO NA ISLANDII NIE KUPICIE ALKOHOLU W MARKECIE
W 1915 roku na Islandii został wprowadzony zakaz sprzedaży i importu wyrobów alkoholowych i tytoniowych. Szybko okazało się jednak, jak negatywnie taki zakaz wpłynął na gospodarkę i już kilka lat później prohibicję zaczęto częściowo znosić. Wszystko wróciło mniej więcej do normy w roku 1989, kiedy to oficjalnie zniesiono zakaz sprzedaży piwa. Pozostałości po prohibicji możemy jednak nadal zobaczyć na Islandii.
W normalnym sklepie spożywczym nie kupicie niczego, co ma więcej niż 2% alkoholu. Jedyne sklepy, w których można kupić alkohol nazywają się Vinbudin i są czynne zaledwie kilka godzin w ciągu dnia. Ceny w nich oczywiście są mocno islandzkie.
Co ciekawe, kilkadziesiąt lat temu, w czasach prohibicji pełną gębą Islandczycy radzili sobie z nią przepisując alkohol na receptę. Jeśli miało się ochotę na coś mocniejszego, szło się do lekarza. Uciążliwy kaszel? Szklaneczka whisky dziennie na pewno pomoże. Ból żołądka? Wódka z pewnością oczyści organizm.


ISLANDCZYCY WIERZĄ W ISTNIENIE ELFÓW. DO TEGO STOPNIA, ŻE PORZUCILI Z ICH POWODU BUDOWĘ AUTOSTRADY.
W 2013 roku propozycja budowy nowej drogi, mającej połączyć półwysep Álftanes z obrzeżami Reykjaviku, została odrzucona. Aktywiści nazywający siebie „adwokatami elfów” zaprotestowali, twierdząc, że droga miałaby przebiegać przez sam środek obszaru na którym żyją elfy. Podobnych sytuacji było więcej. W 2004 amerykańska korporacja planowała wybudować hutę aluminium na Islandii. Jednak przed rozpoczęciem budowy, musieli zdobyć oficjalne pismo od rządu, potwierdzające, że na terenie budowy nie ma miejsc, które mogłyby być związane z elfami.
Islandczycy nazywają zamieszkujące wyspę elfy, trolle i wróżki Huldufolk: hidden folk, hidden people. Lud, który się ukrywa. Przemierzając wyspę możecie trafić na niewielkie drewniane domki, lepianki, groty z kamieni. Mieszkańcy Islandii budują je dla tych małych magicznych stworzonek, wierząc, że w zamian otrzymają szczęście i dobrobyt.
Elfy bądź trolle wspomniane są w większości islandzkich legend i opowieści. Ta najbardziej znana dotyczy chyba skał wystających nad powierzchnię wody niedaleko czarnej plaży Reyinisfjara w okolicy Vik. Mówi się, że te skały to w rzeczywistości zastygłe trolle, które próbowały wyciągnąć z wody statek, ale nie udało im się to przed wschodem słońca. Zamieniły się więc w kamień.


ISLANDZKIE DZIECI ODWIEDZANE SĄ PRZEZ 13 MIKOŁAJÓW, A TE NIEGRZECZNE ZJADANE SĄ PRZEZ TROLLE
W Polsce szóstego grudnia obchodzi się Mikołajki. Islandzki odpowiednik tego święta obchodzony jest przez trzynaście dni przed Wigilią. Każdego dnia przez niemal dwa tygodnie dzieci są odwiedzane przez jednego z trzynastu Yule Lads. (Z islandzkiego: Jólasveinarnir, a w wolnym tłumaczeniu: Bożonarodzeniowi Chłopcy).
Yule Lads to, jakżeby inaczej, trolle, synowie Gryli i Leppaludi. Wierzy się, że trollica Gryla zjada niegrzeczne dzieci, wcześniej gotując je w swoim ogromnym kotle. Jej synowie z kolei, jeden po drugim odwiedzają islandzkie dzieci i tym grzecznym zostawiają w butach drobne upominki, a niegrzecznym- ziemniaka.
Ciekawostki okołobożonarodzeniowe na tym się nie kończą, Islandia ma naprawdę interesujący zestaw wierzeń. Jeżeli myśleliście, że dziwniej już być nie mogło, to jest też Bożonarodziowy Kociak (Jólakötturinn), który zjada każdego, kto na święta nie otrzymał w prezencie jakiegoś ciepłego ubrania, np. swetra czy puchatych skarpetek.


JEŚLI KIEDYŚ ZGUBICIE SIĘ W ISLANDZKIM LESIE, TO MOŻECIE SIĘ ODNALEŹĆ W BARDZO PROSTY SPOSÓB. WYSTARCZY WSTAĆ.
Islandia to najsłabiej zalesiony kraj świata. Mówi się, że drzew tu po prostu nie ma, ale to nieprawda. Jest ich co prawda bardzo mało (około 1% powierzchni Islandii to lasy) i z powodu surowego klimatu i silnych wiatrów często karłowacieją. Stąd też islandzkie powiedzenie, że jeśli kiedyś zgubisz się w lesie, to wystarczy wstać.
Jest też żart, którym Islandczycy przekonywali amerykańskich żołnierzy do przyjazdu na wyspę. Ponoć mieli mówić im, że pod każdym drzewem na wyspie czeka na nich blond dziewica.
NA ISLANDII ZNAJDUJE SIĘ OKOŁO 200 WULKANÓW, Z CZEGO 30 JEST AKTYWNE
Najbardziej znanym z nich jest Eyjafjallajökull, który w skutek wybuchu w kwietniu 2010 roku sparaliżował ruch powietrzny nad całą Europą. Z kolei najwyższym i najbardziej aktywnym wulkanem na wyspie jest Hekla. Na Islandii funkcjonuje system ostrzegawczy i w przypadku wybuchu wulkanu mieszkańcy otrzymują SMS z wiadomością o natychmiastowej ewakuacji w bezpieczniejsze tereny.
Największa klęska żywiołowa w historii Islandii ma związek z wybuchem wulkanu. Mowa o erupcji wulkanu Laki z 1783 roku. Przez ponad pół roku lawa nieustannie wydostawała się ze szczelin ze 130 kraterów, rozlewając się na powierzchni niemal 600km². To prawie tyle, co powierzchnia Madrytu. Była to największa odnotowana w historii ilość lawy, jaka kiedykolwiek wydostała się podczas jednej erupcji.
Tysiące mieszkańców Islandii zginęło wskutek następstw wybuchu (śmierć bydła, koni, owiec, głód, nieurodzaj). Skutki wybuchu wulkanu Laki mogli odczuć nawet mieszkańcy Ameryki Północnej, którzy w 1783 zaobserwowali najmroźniejszą od wielu lat zimę. Ponadto trujący obłok mgły znad wulkanu dotarł nawet do zachodnich Chin.
Islandia to także jedyne miejsce, gdzie macie możliwość zejścia do wnętrza wulkanu i podziwiania go od środka. Takie atrakcje oferowane są w wulkanie Thrihnukagigur, w pobliżu Reykjaviku.


ISLANDIA: CIEKAWOSTKI NA TEMAT TRADYCYJNEJ KUCHNI. CHLEB WULKANICZNY, ANYŻOWA WÓDKA I MIĘSO ZE ZGNIŁEGO REKINA
Jak wspominałam, Islandia to niesamowicie interesujący kraj, a ciekawostki kulinarne szczególnie zaskakują. Zacznijmy od tego kontrowersyjnego zgniłego rekina. Potrawa ta nazywa się Hakarl. Surowe mięso rekina grenlandzkiego jest dla ludzi trujące, dlatego aby nadawało się do spożycia, musi najpierw sfermentować. Tradycyjnie rekinie mięso zakopywało się w dziurze w ziemi, gdzie leżało sobie i fermentowało przez kilka miesięcy. Obecnie proces ten jest nieco unowocześniony. Sfermentowane mięso kroi się w kostkę i tak przygotowane można je kupić nawet w zwykłym supermarkecie.
Z mięsem rekina podobno świetnie komponuje się anyżowa wódka zwana Brennivín, czyli płonące wino. Jej produkcja zaczęła się w latach trzydziestych, tuż po zniesieniu prohibicji na alkohole wysokoprocentowe. Od tamtej pory niezmiennie sprzedawana jest w zielonej butelce z czarną etykietą, która miała zniechęcać do picia alkoholu.
Islandczycy uwielbiają anyż i wykorzystują go nie tylko do produkcji wódki. Lukrecję można kupić wszędzie i w każdej postaci. Tradycyjną, w postaci twardych cukierków i żelków, oblaną czekoladą lub toffee, smakową. Trafią się nawet anyżowe jogurty, lody, czy guma do żucia. Polecam zaopatrzyć się na Islandii w lukrecjową sól i wykorzystać ją do pieczenia brownie, albo do zrobienia polewy czekoladowej. Palce lizać! Anyż wykorzystywany jest także do przygotowania tradycyjnej islandzkiej Humar súpa– kremowej zupy z homara.
Kolejnym elementem tradycyjnej kuchni islandzkiej jest Rugbrauð, czyli wulkaniczny chleb. Do jego wypiekania używa się energii geotermalnej w specjalnych podziemnych piekarniach. Jeśli macie ochotę spróbować Rugbrauð, a przy okazji przyjrzeć się z bliska procesowi jego wypiekania, odwiedźcie Laugarvatn Fontana– geotermalne spa, które w swojej ofercie ma także wycieczki po piekarni z degustacją tradycyjnego chleba.
Na Islandii zjecie też- jak twierdzą jej mieszkańcy- najlepszą baraninę i jagnięcinę. Koniecznie spróbujcie Skyr– białego sera o konsystencji jogurtu, który kupicie np. w sklepie Bonus. Popularny jest hvalspik, czyli stek z wieloryba. Ludin z kolei to mięso uroczych maskonurów, które jest lokalnym przysmakiem.
JAKIE JESZCZE CIEKAWOSTKI ISLANDIA MA W ZANADRZU?
Ten artykuł mógłby się ciągnąć bez końca. Nie napisałam jeszcze na przykład o tym, że najpopularniejszym towarem eksportowym Islandii jest polski batonik Prince Polo. Ani o tym, że Islandczycy piją najwięcej coca-coli na całym świecie. Podobno to zasługa czystej islandzkiej wody, która jest używana do jej produkcji i dzięki temu ten napój lepiej smakuje.
Islandia to także kraj pisarzy. Aż 10% mieszkańców Islandii wydało przynajmniej jedną książkę. Wynika to z tego, że jakiś czas temu rząd miał projekt dofinansowywania pisarzy. Jeśli ktoś chciał napisać książkę mógł rzucić pracę i przez rok skupić się na pisaniu, a rząd mu za to płacił. Czytelnictwo także jest tam na wysokim poziomie, ale to chyba nikogo nie dziwi, skoro przez sporą część roku dzień trwa tam zaledwie kilka godzin i jest piekielnie zimno.